Sporo czasu minęło od ostatniego wpisu - to fakt - jednak nie mam zamiaru rozczulać się
nad powodami i podobnego typu wymówkami, gdyż szkoda cennego czasu. Głównym
powodem by nabazgrać i posklejać w całość kilka akapitów była niedawna gala
Złotej Piłki przyznawanej – tutaj uwaga – najlepszemu zawodnikowi za sezon 2012/2013,
lub kto jak woli rok kalendarzowy 2013. Na polu bitwy jako ostatni ostali się:
Frank Ribery, Cristiano Ronaldo, Lionel Messi. Tylko jeden z nich nie zdobył
niczego ze swoim klubem we wcześniej wspomnianym sezonie, jednakowoż palcem nie
zamierzam go wskazywać, gdyż jest to zwyczajnie niegrzeczne. Mimo wszystko wyprzedzę
fakty – zwyciężył Portugalczyk z procentową ilością głosów wynoszącą 27,99%. Dla
niektórych jest to dowód uznania za fenomenalny sezon asa Realu Madryt zarówno
w klubie jak i w reprezentacji, która dopiero w barażach zdołała pokonać w
dwumeczu reprezentację Szwecji.
Na krótką chwilę spróbuję zamknąć
temat CR7, gdyż tematem przewodnim niniejszego tekstu jest bohater zdjęcia z
samej góry. Bohater, który nie wiedząc czemu nie wygrał najcenniejszej indywidualnej
statuetki dla piłkarza, gdyż z góry był na przegranej pozycji.
Bezapelacyjny lider obecnie
najlepszej drużyny piłkarskiej na świecie, najlepszy piłkarz sezonu 2012/2013,
pięć pucharów zdobytych w 2013 roku. Biorąc pod uwagę wyżej wymienione
osiągnięcia nie trudno było wskazać (jeszcze dwa miesiące temu) głównego pretendenta
do zdobycia Ballon d'Or za rok ubiegły. Dlaczego dwa miesiące? Otóż pod koniec
października na dobre rozpoczęła się kampania pt: „Złota Piłka (tylko) dla
Cristiano Ronaldo”. Kampania, która – o zgrozo - została na dobre rozpoczęta
przez samego…Seppa Blattera i jego kontrowersyjną wypowiedź podczas wizyty
na Uniwersytecie Oksfordzkim, w trakcie której 77-letni Szwajcar bez żadnych
oporów wyżej docenił umiejętności i styl bycia pewnego Argentyńczyka z
Barcelony (nie, nie Javiera Mascherano). Jako zwierzchnik największej
organizacji piłkarskiej globu, który jakby nie było w język powinien się
wówczas ugryźć, oczywiście po całym zamieszaniu posypał głowę popiołem,
sprostował to i owo, po czym w ramach zadośćuczynienia…przedłużył klika dni
później głosowania na wybór przyszłego laureata Złotej Piłki Anno domini 2013
tłumacząc się ZBYT MAŁĄ LICZBĄ GŁOSÓW PRZESŁANYCH DO DNIA 20 LISTOPADA. Nie
byłoby w tym nic dziwnego i budzącego kontrowersji gdyby nie pewien znaczący
fakt, a mianowicie to, iż dzień wcześniej CR7 w rewanżowym spotkaniu w ramach
kwalifikacji do Mistrzostw Świata 2014 zgwałcił Szwecję bez masła eliminując
tym samym Trzy Korony i fenomenalnego Zlatana Ibrahimovicia czyniąc tym samym z
siebie Boga Bogów i głównego kandydata do zwycięstwa w końcowym rozrachunku o
Złotą Piłkę.
Wszystko ładnie, pięknie tylko
jednego nie jestem w stanie pojąć: czy dziennikarze, kapitanowie reprezentacji i selekcjonerzy z 209 (!) federacji piłkarskich zrzeszonych w strukturach
FIFA mieli aż tak mało czasu aby przesłać swoje głosy w danym terminie?
Pierwszy raz w historii (jeśli ktoś zna podobny przypadek poprawcie mnie)
głosowania został przesunięty termin o dokładnie 10 dni w trakcie którego nota bene można było zmieniać swoje pierwotne głosy.
Kilka dni po wypowiedzi strenika FIFA świat obiegła sensacyjna wiadomość: „Cristiano Ronaldo nie pojedzie na galę Złotej
Piłki!”. Przypadek czy celowa zagrywka? Zamknijmy na chwilę oczy i przenieśmy
się do 16 listopada (dzień po rzekomym odmówieniu pojechania na galę ZP) i wyobraźmy sobie taką sytuację:
Sepp Blatter (SB): Witaj Cristiano.
Chciałem Cię serdecznie przeprosić za moje słowa. Wcale tak nie myślę.
Cristiano Ronaldo (CR): Witam pana
prezesa. Przyjmuję przeprosiny, jednak decyzji nie zmienię. Do Zurychu nie pojadę.
SB: Nie wygłupiaj się Cris,
naprawię to.
CR: Niby w jaki sposób?
SB: Przełożę głosowanie o klika
dni, pozwolę zmienić dotychczasowe głosy, a Ty znając życie strzelisz
hat-tricka ze Szwecją i awansujesz na mundial.
CR: Nie wierzę Ci.
SB:
Uwierz. Wiem, że Ci przykro, ale tylko tak mogłem sprawić by rozpoczęła
się akcja odnośnie przyznania Ci ZP. Nie oszukujmy się. Faworytem od początku
jest Ribery. Przecież zależy Ci na Złotej Piłce.
CR: Może i masz rację. Zastanowię
się. Żegnaj Sepp.
SB: Pa, Cris.
Czy tak poniekąd mogła wyglądać
rozmowa Portugalczyka ze Szwajcarem? Tego rzecz jasna się nie dowiemy, jednak
nie zmienia to faktu, że nagła zmiana decyzja i chęć ponownego uczestnictwa w
poniedziałkowej gali jest mocno zastanawiająca.
Wróćmy jednak do bohatera, która
również przeze mnie poniekąd pozostał w cieniu – Franka Ribery’ego. Francuz,
który otwarcie deklarował, iż w razie ewentualnego niewygrania Ballon d’Or
będzie niezwykle rozczarowany, może bez najmniejszych wątpliwości czuć się
pokrzywdzonym na 145 sposobów. W końcu to gracz Bayernu jako jedyny z trójki
finalistów uniósł w 2013 roku więc pucharów aniżeli dwaj konkurencji grający na
co dzień w Primera Division. Co więcej, pod koniec sierpnia na gali UEFA w
Nyonie w trakcie losowania fazy grupowej Champions League to lewoskrzydłowy
reprezentacji „Trójkolorowych” zyskał uznania wśród dziennikarzy federacji
krajów członkowskich UEFA. Zawodnik Bayernu zyskał 36 głosów, natomiast Ronaldo…
całe 3 (słownie „trzy”) głosy. W głosowaniu (dziennikarzy) na Złotą Piłkę
przewaga Francuza nie była już tak oczywista (79 (głosy za 5 punktów) do 48 na
korzyść Francuza.
W tym miejscu zadaje pytanie: skoro
triumfator (wówczas) 4 pucharów (klubowe mistrzostwo świata Bayern zdobył po
drugim terminie składania głosów) zostaje uznany za najlepszego piłkarza sezonu
2012/2013 to w jaki sposób cztery miesiące później zajmuje on trzecie? Czy
naprawdę CZTERY miesiące bardzo dobrej gry Ronaldo były w stanie przyćmić
jedenaście miesięcy najlepszego sezonu w karierze Ribery’ego na tyle by znalazł
się on nawet za samym Lionelem Messim?
Nie kwestionuje pod żadnym pozorem
piłkarskich umiejętności CR7, co to, to nie. Dla wszystkich jest (powinien być) to
współczesny piłkarz idealny pod każdym względem. Piłkarz jedyny w swoim
rodzaju, profesjonalista od A do Z. Rekordy bite co chwila zasługują na laury,
może i nawet na Złotą Piłkę, jednak (nie)stety nie za rok 2013. On należał
tylko to Bayernu i tylko do Franka Ribery’ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz