Rafał Murawski, bo o nim mowa, karnie przesunięty do zespołu rezerw Lecha Poznań dnia 20 stycznia 2014 roku z „ze względu na rażące złamanie regulaminu dyscyplinarnego”, jeszcze w czwartkowe popołudnie rozgrywał 45 minut w sparingowym spotkaniu drugiej drużyny „Kolejorza” w Baranowie (woj. Wielkopolskie) z IV-ligową Wartą Międzychód, by już w sobotę w najlepsze bawić się w gdyńskim klubie „Bollywood”.
Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic
nadzwyczajnego, w końcu piłkarz też człowiek i na odrobinę przyjemności ma
prawo sobie pozwolić, tym bardziej, w trudnych dla niego chwilach. Problem jednak
w tym, że kiedy jego koledzy przebywają w słonecznej Hiszpanii, ładują na nowo
baterie przed zbliżającą się wielkimi krokami rundą wiosenną T-Mobile
Ekstraklasy, wylewają siódme poty by tylko przekonać do siebie trenera Rumaka
były zawodnik Rubina Kazań czerpie garściami z tego, co zaserwuje mu wpatrzony i
osłupiały na jego widok barman. W końcu nie na co dzień spotyka się zawodnika, od którego
parę lat temu rozpoczynało się wyjściową jedenastkę nie tylko Lecha, ale
również reprezentacji Polski.
Była godzina plus/minus 01:00, a impreza
we wcześniej wspomnianym klubie w samym centrum Gdyni rozkręcała się na dobre.
Stojąc przy barze w pewnym momencie dojrzałem gościa, który udając trzeźwego, z
rękoma w kieszeni przemierzał parkiet w kierunku „wodopoju”;domniemam, że zapewne
nie chciał się spytać o godzinę. Nie minęły dwa kwadranse, a ja z telefonem z
wbudowanym aparatem 2.0 (sic!) próbowałem raz po raz uchwycić najlepsze ujęcie –
nie boję się ująć tego sformułowania – nawalonego – Rafała Murawskiego. Bądźmy
szczerzy – każdy potrafi odróżnić pijaną osobę od trzeźwej. Nie ważne jakby się
maskowała, kryła z tym to i tak wiadomo, że sok z gumijagód przed chwilą
skonsumowany został w ilości większej, aniżeli 50ml.
Jednak to co najciekawsze miało dopiero nadejść. Kiedy po raz kolejny „bezczelnie” paradowałem z moim „iPhonem” stanąłem od RM
na odległość równą długości ręki w momencie, kiedy zawodnik Lecha dyskutował z jednym z moich kolegów. Ten widząc, iż próbuję zrobić mu kolejne
kompromitujące zdjęcie (akurat wówczas telefon trzymałem na wysokości kieszeni od spodni) wziął moją głowę i szepnął do nastawionego ucha, cytuję:
- Jeśli
jeszcze raz wyjmiesz ten telefon to przysięgam, że Ci przypierdolę.
Będę szczery – wziąłem jego „groźbę” na
poważnie. Kto wie co takiego przyjdzie do głowy, tym bardziej w stanie
nietrzeźwym. Lubię swoje uzębienie, a w kalendarzu nie miałem w planach
bijatyki z pijanym piłkarzyną nie tolerującego paparazzich. Odszedłem grzecznie z bananem na twarzy, a pan
Murawski bawił się na dobre dalej nie bacząc na to kim jest i co/kogo sobą reprezentuje.
W tym momencie trzeba zadać pytanie – czy
zawodnik Lecha ma w sobie chociaż cząstkę profesjonalizmu? Już nie chodzi o
picie alkoholu (wyrzucenie ze zgrupowania pierwszej drużyny Lecha podobno ma również podłoże alkoholowe) w miejscu, w którym robi to niemal każdy. Chodzi
bardziej o zachowanie trzeźwości umysłu i przyjęcie postawy obojętnej na to co
się dzieje dookoła czyt. „wszyscy wiedzą kim jestem, więc będę się zachowywał
neutralnie”. Niestety w tym przypadku jednego jak i drugiego zabrakło, a cała sytuacja potwierdziła tylko tezę, że wcześniej czy później w pewnym momencie każdego piłkarzowi uderza sodówa do głowy.
Za dwa tygodnie startuje liga, a przygotowania do obudowy swojej postawy (nie tylko czysto fizycznej) w oczach trenera Mariusza Rumaka idą w nie tym kierunku co trzeba. Jak widać zgrupowanie w Hiszpanii „Muraś" potrafił zastąpić równie słonecznymi Indiami. Dla jego dobra niech okaże się to wycieczka w obie strony, gdyż pociąg do pierwszej drużyny Lecha może nie tylko się spóźnić, ale nie przyjechać w ogóle.
moim skromnym zdaniem powinien zrobić to co mówił. tylko mały człowiek, bez charakteru potrafi chodzić i robić mu zdjęcia, żeby wylansować się na internecie. skoro obecnie nie trenuje, to ma prawo do paru chwil relaksu, przede wszystkim zachowując prywatność.
OdpowiedzUsuńZ twojego bloga wynika, że niezbyt wiele wiesz o sporcie i środowisko Cię nie akceptuje co za tym idzie wnioskuję, że w dzieciństwie Twoja Mama wieszała Ci kotleta na szyi żeby chociaż miejscowe kundle chciały się z Tobą bawić. P.S. Telefon służy do komunikowania się, a nie do robienia zdjęć; jeśli Chcesz robić zdjęcia polecam aparat fotograficzny.
OdpowiedzUsuńTwoim zdaniem nie znam się na piłce, bo mam inne poglądy niż ty i uważam za skandal to, że czynnie grający piłkarz pije w tuż przed rozpoczęciem rundy? To jest przykład dla najmłodszych? Dzieciaki ze szkółek piłkarskich Lecha czy innego klubu mają mieć za wzór faceta, który ledwo stoi mając w dupie to co się dzieje dookoła niego?
UsuńSkromnie tobie powiem zebys sie ,, Nie wpierdalał w zycie innych ludzi '' tylko zajmij sie swoim bo nie wiem czym sie sugerowałeś robiąc te fotki. Jeśli nie interesujesz sie sportem to po co piszesz o jakis skandalach które Ciebie nie interesują a tym bardziej udostępniasz publicznie zdjecia soby która nie wyraziła zgody na to. Na miejscu Rafała bym spotkał sie z Toba w sądzie. A jak szukasz rozrywki to znajdz sobie jakies inne zajęcie bo tym nie zajdziesz daleko. Prędzej czy później trafisz na taką osobę która nie bd mówić do Ciebie tylko załatwi to czynem.
UsuńJest tylko jeden zasadniczy problem - Rafał to osoba publiczna, więc robienie jemu zdjęć, w tym przypadku jest jak najbardziej legalne. Zwróć uwagę na paparazzich, którzy nękają codziennie aktorów, piosenkarzy itd by tylko cyknąć im fote w trakcie zakupów w centrum handlowym, czy na chociażby na plaży. Taki ich zawód, więc muszą się z nim liczyć.
UsuńSkoro sam mnie pouczasz, że mam się nie wpierdalać w życie innych to proszę Cię w takim razie byś nie wpierdalał się w moje i nie pouczał mnie mówiąc, że lepiej by było jakbym robił to czy tamto. To się potocznie nazywa hipokryzja. Jest Ci znane to stwierdzenie? Jak widać nie.
Dobrze , że to wrzucił. Pan Piłkarz Murawski chce być traktowany jako Piłkarz Pro, to niech zacznie tak grać i zachowywać się. Leszcze polskiej piłki wyrzuci Bałtyk, i zdechną same na plaży zwanej Końcem Kariery.
OdpowiedzUsuńMuszę zadzwonić do Litara. Powiem, że chłopaki mu się szwendają po nocach zamiast trenować rzuty wolne.
OdpowiedzUsuń